Muzeum Etnograficzne w Krakowie
Muzeum Etnograficzne w Krakowie powstało w roku 1902, z inicjatywy Seweryna Udzieli, nauczyciela, miłośnika kultury. Zbiory są ogromne związane z polską tradycją, sztuką,folklorem, rzemiosłem, a także z codziennym życiem. W zbiorach muzeum znajduje się wyposażenie wnętrz chat krakowskich i podhalańskich, sprzęty codziennego użytku w domu i w gospodarstwach, a także olejarnia, kuźnia, stroje ludowe i przedmioty związane z obrzędami ludowymi np. stroje kolędników. Bardzo dużo obrazów i przedmiotów kultu religijnego, mnie zafascynowała wyrzeźbiona z pnia drewnianego kapliczka z wizerunkiem Jezusa Frasobliwego z roku 1658
Przy piecu stoi urządzenie do odciskania sera, a także maślnica do ubijania śmietany i wyrobu masła
W każdym pokoju skrzynie wianne, pięknie malowane drewniane skrzynie które służyły do gromadzenia i przechowywania rzeczy na posag dla córki np, haftowane pościele , a także ubrania, gorsety spódnice, haftowane bluzki, chustki na głowę i wszystko to co dostała panna wychodząc za mąż.Mam sentyment do skrzynek malowanych bo moja córka / w wolnej chwili/ zajmuje się malowaniem takich, nie mogę się napatrzeć jak zwykła drewniana deska przemienia się w dzieło sztuki.
Tu szatkownica do kapusty i S to siekacz do rozdrabniania np. buraków dla zwierząt gospodarczych.
Nosidło do wody
Kiedyś przy przekopywaniu ogródka córka wykopała z ziemi takie metalowe ozdobne okucia, sama nie wiedziałam do czego mogły służyć, a to ozdoba i jednocześnie wzmocnienie dyszla do wozu konnego
Tak wyglądały krakowskie szopki, zrobione z cieniutkich deseczek, tektury, z figurami wyrzeźbionymi z drewna
Stroje z różnych regionów kraju, nie tylko małopolski
Klasa lekcyjna z ławkami takimi jak w mojej klasie, z otworem na kałamarz, z półeczką pod blatem. /trochę ciasnawo/ To tylko maleńka część zbiorów muzeum, nie sposób wszystkiego tu pokazać, ale odwiedzić to miejsce warto.
Wycieczkę zakończyliśmy w małej kafejce niedaleko muzeum, i tu też warto było ;))
Tak wyglądały krakowskie szopki, zrobione z cieniutkich deseczek, tektury, z figurami wyrzeźbionymi z drewna
Stroje z różnych regionów kraju, nie tylko małopolski
Klasa lekcyjna z ławkami takimi jak w mojej klasie, z otworem na kałamarz, z półeczką pod blatem. /trochę ciasnawo/ To tylko maleńka część zbiorów muzeum, nie sposób wszystkiego tu pokazać, ale odwiedzić to miejsce warto.
Wycieczkę zakończyliśmy w małej kafejce niedaleko muzeum, i tu też warto było ;))
Piękności w moim klimacie.Taką maslenicą tworzyła jeszcze ciocia moja a siekaczka do kartofli i buraków też mi znana. Szatkownica do kapusty to czas mojego dzieciństwa.To było powoli swieto z tą kapustą. Cała rodzina pomagała.Fajne to były czasy.W takich ławkach siedziałam cała podstawówkę.Pochwal się skrzyniami córki. Lubię takie rzeczy oglądać.Pozdrawiam.
OdpowiedzUsuńTen komentarz został usunięty przez autora.
UsuńJak zaczęłam kombinować z edycją, tak usunęłam !! Urszulo ja też pamiętam kiszenie kapusty , zawsze na zimę musiała być beczka zakiszona. Chwalę się córką ,, Folkowa skrzynia pracownia rękodzieła ,, na fb i instag
UsuńCoś niesamowitego. Same piękności. Masz zdolna córkę.
UsuńDzięki bardzo :)
UsuńWiele z tych pokazanych przedmiotów znam. Dobrze jest powspominać :) Co do kapusty, to ja jeszcze czasem kiszę kapustę w słoikach, a szatkuję na krajalnicy do chleba. Dobra jest. Jeju, jakie pyszności, to chyba dakłas (dacquoise ) ? a ja jestem łakomczuch ;)
OdpowiedzUsuńPozdrawiam :)
Na krajalnicy do chleba? super pomysł, a ciacho to coś z bezą w nazwie.
UsuńByłam kiedyś w tym muzeum razem z młodszym synem. Ale to było bardzo dawno - chyba 20 lat temu. Bardzo mi się tam spodobało. Wyobrażam sobie, że teraz jest tam jeszcze piękniej i ciekawiej.
OdpowiedzUsuńSerdecznie Cię pozdrawiam
Koniecznie trzeba wybrać się ponownie. Ja byłam 3 latat temu, a od tamtego czasu wiele zieniło się!! ;)
UsuńNie byłam tam wcześniej, ale jest co oglądać, jeszcze jest filia tego muzeum gdzieś na Krakowskiej. Pozdrawiam serdecznie.
OdpowiedzUsuńLubię skanseny, a to muzeum jak skansen, ale deser odlotowy!
OdpowiedzUsuńTo muzeum zajmuje dwa piętra kamiennicy , a deser pyszny ale za duży, nawet dla mnie. :)
UsuńW maślnicy zrobionej ze słoja mój dziadek "klupał" śmietanę na masło. Siedział na stołeczku w kuchni koło pieca i "klupał". Taki obrazek nierozerwalnie związany z dzieciństwem. Nosidła na wodę pamiętam, tylko wiadra już zawieszone były. Niedawno wyciągnęłam bardzo stare zdjęcia i wypatrzyłam, że na jednym wiszą takie nosidła na ścianie domku prababci. Ławki szkolne pamiętam takie w szkole w Tenczynku, gdzie przez chwilę uczęszczałam. Kocham wszystko, co się kojarzy z przeszłością w okolicy Krakowa.
OdpowiedzUsuńBuziaki Elizo, fajnie, że się odezwałaś takim pięknym wpisem :)))
Tak już jest że wspomnienia z dzieciństwa rozczulają, { zwłaszcza te z okolic Krakowa} Serdecznie pozdrawiam :))
UsuńLubię odwiedzać takie miejsca. Też się uczyłam w klasie z takimi ławkami. Pamiętam je z moich pierwszych szkolnych lat!
OdpowiedzUsuńWidzę chyba torcik bezowy, to też mój ulubiony deser. Ślina cieknie:)
Zasyłam pozdrowienia:)))
Poczułam się jak w swojej klasie, jeszcze tam w kąciku stoi na stojaczku miska na wodę i kaflowy piec , Serdecznie pozdrawiam :))
UsuńW takich ławkach szkolnych spędziłam kilka lat, później wymieniono je na stoły. I te kleksy z atramentu nabieranego z kałamarzy. Pozdrawiam serdecznie.
OdpowiedzUsuńZ atramentem to był wiecznie problem bo albo się wylał, albo skończył. Ja też kilka lat w takiej klasie się uczyłam ale kończyłam już w nowej szkole, która teraz stoi pusta. Witam Cię u mnie i serdecznie pozdrawiam.
Usuń